Po tygodniu tułaczki znaleźliśmy kwaterę w Łękach Dolnych, gdzie przebywaliśmy do końca stycznia 1945 roku. W tym czasie nie pozwalano nam odwiedzać naszego domu. Dochodziły nas jedynie słuchy, że Niemcy handlują naszymi rzeczami, które mieliśmy pochowane w piwnicach. Mama nasza spotkała raz w Łękach Niemców, którzy jechali naszą bryczką zaprzęgniętą w nasze konie, nawet ich zatrzymała mówiła że „to moje konie", ale to przecież wojna - odparli, teraz należą do nas - usłyszała.
Autorka wspomnień: Anna Bomba - Pasternak
Niemcy również musieli opuścić nasz dom, bo był przy szosie i był bardzo odsłonięty więc niebezpieczny. Przenieśli się do lasu. Wpierw musieli zbudować sobie bunkry. W tym celu rozbierali nasz dom po trochu tak, że zostały tylko ściany i krokwie na dachu. Rozebrali podłogi, zabrali drzwi, okna i zdjęli dachówkę, a nawet deski spod sufitu pozdejmowali.
Kiedy w styczniu 1945 roku mogliśmy już wracać, nie można było, bo nie dało się mieszkać w zrujnowanym domu. Drogi były zaminowane, ścieżki prowadzące do lasu do bunkrów również zaminowali. Było bardzo niebezpiecznie poruszać się w dodatku to była zima. Całą wioska była jak wymarła. Strzały ucichły, po drogach od czasu do czasu ktoś się przewinął. Rusków w Chotowej nie widzieliśmy ani na lekarstwo. Było ciężko, nie było co jeść, nie było w co się ubrać, ale najważniejsze, że wszyscy przeżyliśmy i wróciliśmy na swoje.
Kiedy tato Franciszek z bratem Stachem jako tako zabezpieczyli w domu jedno pomieszczenie, aby można zamieszkać, wróciła mama i siostra Hela. Nie wróciła siostra Ewa i ja. Ewa zaprzyjaźniła się w Łękach z koleżanką i obie ruszyły na Zachód szukać pracy i miejsca w życiu. Ja zaś na parę miesięcy znalazłam schronienie u starszej siostry Marysi, która była już na swoim w Borowej Tarnowskiej.
Warunki w jakich znaleźliśmy się po wyzwoleniu zmusiły wszystkich do większego wysiłku, a przede wszystkim młodzież, która musiała nadrobić braki w edukacji i nie tylko.
Pustków-Osiedle, 18 kwietnia 2002 roku