Ojciec mojej mamy a mój dziadek Marcin Pluta był wówczas wójtem i na górce niedaleko posiadłości dziadka Władysława dzierżawił budynek należący do Kółka Rolniczego. Własnością tego placu był oczywiście Hrabia Mikołaj Rey. Muszę tu nadmienić, że w budynku tym dziadek Marcin prowadził sklep spożywczy, a sprzedawczynią jak to się dzisiaj mówi była córka dziadka Marcina, Józefa to jest nasza mama. Tato widział w niej przyszłą żonę, to też robił starania i o nią jak też i o plac inaczej działkę na której był ten budynek. W związku z tym udał się do pałacu Hrabiostwa z prośbą o sprzedaż tego kawałka ziemi. Pani Hrabina wysłuchawszy prośby taty Franciszka kazała mu przyjść z matką - babcią Karoliną. Oczywiście babcia poszła, Hrabina zgodziła się na sprzedaż z zastrzeżeniem jednak, że ten kawałek pola - działki będzie należał do syna Franciszka. Tak to Franciszek stał się posiadaczem działki, która była nie tak ładna bo nierówna i przy trakcie dość ważnej drogi Czarna - Pilzno, ale co najważniejsze przylegała do posesji rodziców. Dzielił te dwie posesje tylko niewielki strumyk bagnisty, biorący swój początek właśnie na tym odcinku, a uchodził i wchodzi czyli wpadał do rzeki zwanej Potokiem Chotowskim.
Dziadek Marcin kupił od Kółka Rolniczego budynek, który stał na tej działce (był w nim sklep spożywczy). Wtedy zaistniały sprzyjające warunki aby Franciszek mógł się ożenić z Józefą Pluta i tak się też stało. Franciszek, mój tato i Józefa moja mama pobrali się w 1920 roku. Radość tego młodego małżeństwa nie trwała długo, bo wtedy wybuchła wojna Polsko - Radziecka i Franciszek został powołany do wojska. Dostał się do niewoli w Rosji gdzie przebywał 3,5 roku. Mama Józefa w czasie nieobecności taty Franciszka urodziła najstarszą siostrę naszą czyli córkę Marię. Dla mamy były to ciężkie czasy, świadczy to o tym, że na chrzestną matkę poprosiła babcię Karolinę a na chrzestnego zacnego gospodarza, przyjaciela rodziny Stanisława Ogrodnika, ojca znanego nam Tadeusza.
Co się w tym czasie dzieje w młynie. Dziadek Władysław w dalszym ciągu choruje i kiedy Franciszek przebywa jeszcze w niewoli dziadek umiera, mając 54 lata. Było to przypuszczalnie w 1920 - 1921 roku. Po śmierci dziadka Władysława babcia Karolina rozpisuje majątek wśród dzieci. Młyn notarialnie przejmuje najmłodszy syn Jan, jeszcze jako kawaler. Jakiś 4 - 5 lat po śmierci dziadka Władysława młyn się pali doszczętnie. Rodzina zostaje pozbawiona mieszkania i co najgorsze - źródła utrzymania. Młyn się zapalił od lampy naftowej, wtedy nie było jeszcze elektryczności. Stajnię adoptują na mieszkanie, a na miejsce młyna z czasem powstaje tartak. Wszystkim administruje syn Jan z babcią Karoliną, bo już wszystkie dzieci z domu odeszły. Po jakimś czasie Jan się żeni, żona jest nauczycielką. Uczy najpierw w Zwierniku a potem w Łękach.
DALEJ...