Wspomnienia z Chotowej Anna Bomba - Pasternak


Idź do treści

Strona 2

Po opuszczeniu domu przez syna Józefa, dziadek nie mógł rąk zakładać ale musiał interesu pilnować, bo potrzeb było dużo. Najpierw dzierżawiony młyn u Hrabiego Mikołaja Reya kupił na własność zadłużając się w Banku 25 tys. reńskich na 6% rocznie. Córki były na wydaniu, to też trzeba było zadbać o ich posag. O zięciów nie było trudno bo wszystkie cztery panny Pasternakówny były bardzo ładne, dlatego prędko i dobrze wyszły za mąż. Maria wyszła za chorążego wojska polskiego (konnica) mieszkała w Bochni. Anna wyszła za bogatego piekarza z Ropczyc. Zofia - za kierownika pociągu Polskich Kolei Państwowych, mieszkała w Kalwarii a potem w Oświęcimiu. Teresa - najmłodsza, wyszła za właściciela dużego gospodarstwa rolnego w Chotowej (miała siedmiu synów).


Józef Pasternak
Emigrant

Młyn nabyty przez mojego dziadka Władysława od Hrabiego Mikołaja Reya był poruszany wodą, dzisiaj już takich młynów nie ma. Przez Chotową przepływa niewielka rzeka zwana Potokiem Chotowskim. Właśnie ta rzeka na wysokości posesji dziadka była ujarzmiona, to znaczy była spiętrzona i musiała przepływać przez śluzę specjalnie tak zbudowaną, że wodę można było regulować, spuszczając albo podnosząc na śluzie stawidła, których było około dwanaście. Przy tym jazie było duże koryto, w którym była woda gromadzona. Z tego koryta woda w miarę potrzeby była spuszczana na koło młyńskie. Koło to było ogromne drewniane, a woda spadająca na jego stopnie z impetem poruszała całą maszynerię w młynie. W młynie były stosowane walce holenderskie i polski kamień. Prace młyna powinno obsługiwać dwóch ludzi nocą i dwóch ludzi w dzień, a że dziadek Władysław zatrudniał jednego, to też synowie Józef i młodszy Franciszek (mój ojciec) musieli pracować w młynie od 8 rano i niekiedy do godziny 2-ej w nocy.?
Józef, miał ukończone Gimnazjum, odbył służbę wojskową jeden rok w Tarnowie i dwa lata w Wiedniu gdzie został podoficerem, nie widząc dla siebie perspektyw postanowił szukać pracy na emigracji. W październiku 1912 roku pojechał do Belgii, a 1 grudnia o 6-tej rano wsiadł na okręt „Finland" zmierzający do U.S.A. Podróż miała trwać sześć dni, ale z powodu burzy na morzu trwała dwanaście dni. W New Yorku Józef lądował 12 grudnia 1912 roku. Początki zawsze są ciężkie to też Józefowi nie było łatwo, ponieważ o pracę było trudno. Ludzie po ulicach chodzili jak w procesji, koło fabryk nie można było przejść, wszędzie były tłumy szukających pracy i zarobku. Józef zapisał się do szkoły wieczorowej, aby nauczyć się języka angielskiego. Po miesiącu nauki dostał pracę w sklepie obuwniczym, miał już pierwsze pieniądze na opłacenie szkoły, mieszkania i na życie. Pierwsze mieszkanie wynajął u swego kuzyna Ludwika, brata dziadka Władysława z Ropczyc, mieszkał u niego do Wielkanocy 1913 roku. Następnie zmienił mieszkanie i w 1914 roku ożenił się z dziewczyną - Polką Marią Wacławską z Tuchowa.

Po opuszczeniu domu rodzinnego przez Józefa, życie musiało toczyć się dalej. Dziadkowi w dalszym ciągu nie wolno było wchodzić do młyna ze względu na stan zdrowia. Do pracy przyjęto siostrzeńca babci Karoliny - W.Gierca z Tarnowa. Tato mój, Franciszek w dalszym ciągu pracował w młynie, ale przyszedł czas aby mógł założyć swoją rodzinę.?
DALEJ...

Strona główna | Strona 1 | Strona 2 | Strona 3 | Strona 4 | Strona 5 | Strona 6 | Strona 7 | Strona 8 | Strona 9 | Strona 10 | Strona 11 | Mapa witryny


Powrót do treści | Wróć do menu głównego